Do zdarzenia doszło dwa dni temu. Właściciel firmy, monitorując trasę przejazdu kierowcy przy użyciu rejestratora GPS zauważył, że ten po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów robił dwie długie przerwy. Zaniepokojony tym faktem zadzwonił do kierowcy, aby dowiedzieć się czy wszystko w porządku. Bał się, że mężczyzna mógł źle się poczuć lub miał awarię auta. 44-latek twierdził, że wszystko jest dobrze i jedzie dalej. W głosie kierowcy nie słyszał nic podejrzanego. Kiedy po raz kolejny odtworzył rejestrator zauważył, że samochód zjechał z trasy i błądzi. Zdenerwowany kilkukrotnie starał się nawiązać kontakt z kierowcą, jednak ten nie odbierał telefonu. Po około siedmiu nieudanych próbach mężczyzna sam oddzwonił, jednak już z rozmowy można było wywnioskować, że kierowca jest pod wpływem alkoholu. Jego wypowiedź była mało zrozumiała i wręcz bełkotliwa. Szef już nie miał wątpliwości, że kierowca jest nietrzeźwy. Kazał zatrzymać pojazd i zabronił dalszej jazdy, jednak ten stwierdził, że musi dowieźć towar na miejsce.
Pracodawca powiadomił o tym policję. - Na trasie S-8 z Warszawy do Wrocławia, na wysokości Rawy Mazowieckiej mundurowi i zauważyli wskazaną ciężarówkę i zatrzymali ją do kontroli. Po badaniu alkomatem, okazało się, że kierowca mana ma 3 promile alkoholu w organizmie. Mężczyzna został zatrzymany, a po wytrzeźwieniu usłyszał zarzut jazdy w stanie nietrzeźwości. Prokurator zastosował wobec mężczyzny dozór policji połączony z zakazem prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych - informuje policja.
44-letniemu mieszkańcowi Ostrowca Świętokrzyskiego grozi kara 2 lat więzienia.