Strzelanina w Łódzkiem

Tak naprawdę wyglądała tragedia w Lubowidzy! Przejmująca relacja 39-letniej Anny. "Jasio zapytał, czy na pewno go nie zabije"

2024-10-08 11:54

39-letnia Anna, która straciła w tragedii w Lubowidzy partnera, postanowiła opowiedzieć, co wydarzyło się feralnego wieczora. Jak informowała Policja, jej były chłopak Dawid M. najpierw staranował toyotę, którą podróżowały cztery osoby, w tym kobieta i jej dzieci, a później zastrzelił prowadzącego ją 49-latka. Wcześniej wycelował również prosto w 39-latkę, robiąc to na oczach maluchów.

Spis treści

  1. Tragedia w Lubowidzy. Relacja 39-letniej Anny
  2. Strażacy i policjanci nie szukali ofiary?!
  3. "Spałam z gazem w ręku"
  4. Groźby pod adresem kobiety i jej nowego partnera

Tragedia w Lubowidzy. Relacja 39-letniej Anny

Do tragedii w Lubowidzy doszło w sobotę, 28 września, wieczorem, a jej uczestniczka, 39-letnia Anna, zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim programowi "Uwaga!" emitowanemu na antenie TVN. Kobieta ujawniła znacznie więcej szczegółów zdarzenia, niż wcześniej zrobiła to policja. Tuż po tym jak jej były partner, Dawid M., staranował swoim mercedesem toyotę 4-osobowej rodziny, a jeszcze przed zbrodnią, podszedł do leżącego na dachu auta.

- Podchodził do nas i cały czas strzelał. Zaczęłam krzyczeć, że w samochodzie jest Jasio, czyli nasze wspólne dziecko. W tym momencie strzelił w szybę obok Jasia. Kopnął nogą szybę i mówi: „Jasio, wychodź”. Jasio zapytał, czy na pewno go nie zabije. Powiedział, że nie. Wyciągnął go. W tym momencie moja córka wystawiła głowę przez okno i również zapytała, czy jej nie zabije. On ją wyciągnął i powiedział, że zabije matkę i jego - relacjonuje "Uwadze!" poszkodowana. Dalsza część tekstu poniżej.

Strzelanina w Żyrardowie. Nie żyje 42-letni mężczyzna

Strażacy i policjanci nie szukali ofiary?!

W tym czasie kierujący toyotą Adam G. zaczął skradać się do sprawcy od tyłu, ale gdy ten go zauważył, 49-latek ruszył do ucieczki. Dawid M., trzymając w ręku broń, ruszył za nim w pościg i zaczął strzelać, trafiając śmiertelnie partnera Anny.

Jak informuje "Uwaga!", na miejsce zdarzenia dotarła również jej znajoma ze swoim chłopakiem, która na początku myślała, że rodzina zderzyła się z łosiem. Gdy kobieta wyjawiła jej prawdę, pani Karolina pomogła im się wydostać z pojazdu, po czym wszyscy ruszyli do ucieczki, chcąc uprzedzić powrót 39-letniego sprawcy. Znaleźli schronienie w domu na końcu lasu, gdzie pomógł im pan Włodzimierz. Dawid M. oddalił się z miejsca strzelaniny i ukrył się w mieszkaniu w jednej z kamienic w Łodzi, gdzie odebrał sobie życie w czasie szturmu policji.

Zdaniem brata poszkodowanej służby ratownicze wcale nie kwapiły się, by szukać ofiary, która mogła jeszcze wtedy żyć, bo mundurowi prawdopodobnie bali się, że sprawca nadal tam jest.

- Czterech policjantów, 12-15 strażaków i nikt nie wyraził chęci, żeby poszukać go z nami. Chodziliśmy po ciemku, z latarką w telefonie. Ja go znalazłem po półtorej godzinie szukania, leżał 200-300 metrów – powiedział pan Tomasz "Uwadze!".

"Spałam z gazem w ręku"

Anna była wcześniej związana ze sprawcą, który był ojcem 8-letniego Jasia. Jak informuje "Uwaga!", kobieta już wcześniej obawiała się, że 39-latek może jej zrobić krzywdę.

- Spałam z gazem w ręku, ponieważ on potrafił wstać w nocy i krzyczeć na cały dom, że niech go szatan opęta i nas wszystkich powyrzyna. Zaczął mnie zastraszać, że jak nie będę z nim, to nie będę z nikim. Że on zabije mnie, zabije tego kogoś z kim miałabym być - wspomina przerażona. Dalsza część tekstu poniżej.

Mężczyzna miał na koncie bogatą kartotekę kryminalną, a za pierwsze przestępstwo został skazany już w w 2003 r. Karały go nie tylko polskie, ale nawet duński sąd, a za rozbój, w którym brał udział, trafił na pewien czas do więzienia. Po wyjściu na wolność sprawca tragedii w Lubowidzy wcale się nie uspokoił, a ostatni wyrok usłyszał ledwie rok temu.

Groźby pod adresem kobiety i jej nowego partnera

Jak informuje "Uwaga!", już po rozstaniu z 39-latką Dawid M. raz groził jej, a raz prosił, by do niego wróciła, ale negatywne emocje częściej brały nad nim górę. W sierpniu 2023 r. wkroczył do domu kobiety, trzymając w ręku nóż, ale gdy jej córka krzyknęła, żeby "nie zabijał mamy", uciekł. Mimo że prokuratura wydała wobec niego zakaz zbliżania się do poszkodowanej, 39-latek ciągle go łamał, więc znowu trafił do zamknięcia. W tym czasie Anna poznała Adama G.

Jak dodaje kobieta, kilkanaście dni przed tragedią Dawid M. zjawił się pod domem 49-latka. Dalsza część tekstu poniżej.

Dawid wyciągnął pistolet i powiedział: „Sk… zaj… cię”. Darł się. Adam powiedział: „No to wal” i się odwrócił. Tamten schował pistolet. Następnego dnia pojechaliśmy zgłosić to na komisariacie w Głownie i… koniec tematu. To było półtora tygodnia temu

- mówi "Uwadze!" Anna.

Komenda Powiatowa Policji w Zgierzu poinformowała, że 39-latek był od tego czasu poszukiwany, ale bez skutku - na przeszkodzie mundurowym stanął m.in. fakt, że nie miał stałego adresu zameldowania.