Do tragedii doszło późnym wieczorem, kiedy większość ze 130 uczestników obozu szykowała się już do snu. W jednej chwili zerwał się potężny wiatr, a potem wypadki toczyły się już błyskawicznie. Drzewa łamały się jak zapałki i przewracały się na rozbite w lesie namioty harcerzy.
Na miejscu zginęły Asia i Olga, a kilkadziesiąt innych osób zostało rannych.
Dziś przed Sądem Rejonowym w Łodzi ruszył proces w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiedli komendant obozu Mateusz I. (28 l.), jego zastępca Włodzimierz D. (51 l.) oraz Andrzej N. (69 l.), były Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Starostwa Powiatowego w Chojnicach, do obowiązków którego należało wtedy przekazywanie na niższy szczebel zarządzania alertów pogodowych.
- To był bardzo upalny, duszny dzień – wspominał przed sądem Mateusz I.. - Sprawdziłem pogodę w telefonie. Zapowiadano burzę. Z tych komunikatów nie wynikało jednak, że miała być silniejsza od tych, co były wcześniej. Przekazałem jednak informację drużynowym, żeby się na nią naszykowali. Około godziny 22.30 zaczął padać deszcz, a potem rozpętało się piekło. Uruchomiliśmy syrenę alarmową, w tej chwili na nasz namiot spadło drzewo. Inne łamały się jak zapałki. Wybuchła panika, ktoś krzyczał z bólu. Gdy wszystko ustało zadzwoniłem pod numer alarmowy. Nie miałem informacji ile osób ucierpiało.
Obaj komendanci zostali oskarżeni o narażenie uczestników obozu harcerskiego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz doprowadzenia do nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch harcerek i nieumyślnego spowodowania różnego rodzaju obrażeń ciała u kolejnych kilkudziesięciu harcerzy. Grozi im do 5 lat więzienia. Do winy się nie przyznają. Andrzej N. z kolei przyznał się. On może trafić do więzienia na 3 lata.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
Masz podobny temat? Pisz na: [email protected]