Małżonkowie mieszkali w jednym z bloków na osiedlu Widok. Między nimi co rusz wybuchały awantury. Tuż przed śmiercią pana Cezarego się nasiliły. - Mąż od dwóch miesięcy nie pracował. Utrzymanie domu pozostawało na mojej głowie, a nie mieliśmy żadnych oszczędności – wyjaśnia Małgorzata G. - W dniu jego śmierci na życie zostało nam 30 złotych. Mówiłam mu, że musi znaleźć pracę, ale on wolał się wylegiwać w łóżku – dodaje.
Tam też stracił życie. Kobieta przebywała w kuchni, gdy jej mąż wyzywał ją od najgorszych, używając przy tym szeregu niecenzuralnych słów. Zdenerwowana chwyciła jeden z leżących na desce do krojenia noży i poszła z nim do pokoju, gdzie na łóżku w pozycji pół leżącej przebywał Cezary G. Stanęła nad mężczyzną i wyciągnęła rękę z ostrym narzędziem przed siebie. Po chwili nóż przebił skórę i przedziurawił płuco. Niedługo potem jej mąż wydał ostatnie tchnienie.- To był wypadek, on się sam nadział – tłumaczyła kobieta.
Dziś (6.10) w sądzie rozpoczął się jej proces. Do winy się nie przyznała zasłaniając się niepamięcią. Tę miała dużo lepszą w trakcie wizji lokalnej zorganizowanej w jej mieszkaniu, gdzie ze szczegółami opisała, w jaki sposób jej mąż stracił życie. Na tej podstawie prokuratura oskarżyła ją o zabójstwo, za co grozi jej dożywocie.