Michał Misiak, po zrzuceniu sutanny, w styczniu ubiegłego roku poleciał z osobistą misją do Afryki. Wówczas zdradził również, że zamierza zakończyć swoją "duchową drogę w Kościele katolickim" i w przyszłości planuje zostać pastorem. Jak się okazało, szybko odnalazł się na miejscu. - Dałem się poprowadzić Bogu bez dodatkowych sakramentalnych pomocy. Zacząłem żyć pełnią życia, być sobą, być szczęśliwym człowiekiem bez lęków i bez wrzodów na żołądku - dzielił się swoimi odczuciami niebawem po przylocie.
CZYTAJ: DYSPENSA w kościele w regionie łódzkim przedłużona! Gdzie transmitowane są msze?
W Tanzanii, wraz z misjonarzem Wiesławem Raczyńskim i fundacją "Jestem, by służyć" założyli Dom Misyjny i działają na rzecz lokalnej społeczności. Wśród licznych aktywności wyróżnić można m.in. pomoc w budowie domu dla potrzebującej wsparcia rodziny, prowadzenie szkółki pływackiej wraz z budową basenu, szereg zajęć, w tym edukacyjne i ewangelizacyjne. Nie dalej jak wczoraj Michał Misiak zapowiedział kolejne projekty pomocowe, których realizacje możliwe są dzięki zbiórkom fundacji.
Mimo, że sam Michał Misiak nie wiąże swoich działań z Kościołem, to formalnie nadal jest księdzem. - O ile mi wiadomo, nie wniósł prośby o przejście do stanu świeckiego i formalnie wciąż jest księdzem. Obecnie przebywa na urlopie, a jego działalność podjęta jest wyłącznie z jego własnej inicjatywy - wyjaśnia Paweł Kłys, rzecznik prasowy archidiecezji łódzkiej.
We wtorek (2 marca) Archidiecezja Łódzka opublikowała oficjalne oświadczenie, w którym odcina się od działań duchownego.