32-latek zmarł w szpitalu

Tak wyglądała strzelanina w myjni! Marcin M. chwycił za miotacz gazu, ale kula i tak trafiła go w głowę

2024-09-04 10:56

Dopiero po dłuższym czasie od strzelaniny w myjni samochodowej w Łodzi poznaliśmy szczegółowy przebieg zdarzenia. Umożliwił to akt oskarżenia, który został skierowany do sądu przeciwko dwóm mężczyznom. Według ustaleń śledczych Adam K. i Konrad K. przyjechali do myjni z powodu konfliktu o dług. W czasie strzelaniny w ruch poszła nie tylko broń palna, ale też m.in. miotacz gazu i maczeta.

Strzelanina w myjni w Łodzi. Jest akt oskarżenia

46-letni Adam K. i 26-letni Konrad K. odpowiedzą przed sądem za udział w strzelaninie w myjni samochodowej w Łodzi - jak informuje dzienniklodzki.pl, przeciwko obu mężczyznom skierowano właśnie akt oskarżenia. W nocy z 20 na 21 maja obaj mężczyźni zjawili się na ul. Rokicińskiej z powodu, jak twierdzą śledczy, zatargu o dług z Robertem P., który prowadził tam wypożyczalnię samochodów. W konflikt się miał się też zaangażować właściciel myjni, 32-letni Marcin M.

Oskarżeni mieli już wcześniej odgrażać się mężczyźnie, że niepotrzebnie staje w obronie kolegi. Feralnej nocy mieli przy sobie strzelbę gładkolufową i maczetę. Gdy zobaczył ich M., chwycił za miotacz gazu, a jego brat Adrian M., który przebywał w myjni razem z nieznanym organom ścigania mężczyzną, wziął do ręki pałkę teleskopową, jako że już wcześniej mieli je przygotować na wszelki wypadek. Dalsza część tekstu poniżej.

Próbował ukraść auto na myjni. Właścicielka urządziła mu zimny prysznic

Postrzelony 32-latek zmarł w szpitalu

Tymczasem jak informuje dzienniklodzki.pl, 46-latek zaczął celować ze strzelby w kierunku M., który schował się za samochodem marki Porsche. Adrian K. oddał ostatecznie dwa strzały, z których jeden trafił 32-latka w głowę. Mężczyzna trafił w ciężkim stanie do jednego ze szpitali w Łodzi, gdzie zmarł 29 maja.

W związku z tym prokuratura zmieniła kwalifikację czynu, zarzucając dwóm oskarżonym mężczyznom działanie wspólne i w porozumieniu w celu zabicia Marcina M. Grozi im za to kara maksymalna dożywotniego pozbawienia wolności.