Oskarżona i Bogdan D. (57 l.) związali się ze sobą pięć lat przed tymi tragicznymi wydarzeniami. Mieszkali w małej wsi koło Brzezin w województwie łódzkim. Oboje pracowali przy rozbiorze mięsa.
- Przez pierwsze trzy lata nasze życie układało się bardzo dobrze – opowiada Joanna K.. - Później Bogdan zaczął zaglądać do kieliszka. Gdy był pijany ubliżał mi i znęcał się nade mną psychicznie. Wyzywał od najgorszych, zdarzało się, że wykręcał mi ręce do tyłu.
Na nieszczęście dla siebie kobieta długo tolerowała takie zachowanie kochanka, a on – według jej słów – stawał cię coraz bardziej agresywny. W końcu doszło do najgorszego. W niedzielę wielkanocną 2020 roku zdesperowana zabiła Bogdana D. nożem.
- Tego dnia od rana pił – mówi. - Kiedy ja w kuchni przygotowywałam kanapki stanął za mną i znów zaczął mnie wyzywać od ku..., szmat, dziwek. W ręku trzymałam nóż. W pewnej chwili puściły mi nerwy. Odwróciłam się i uderzyłam go tym nożem. Nie pamiętam, ile razy – dodaje.
Mężczyzna został dwukrotnie ugodzony w klatkę piersiową i raz w twarz. Zginął na miejscu.
Joanna K. została zatrzymana, a potem trafiła do aresztu. Właśnie stanęła przed łódzkim sądem. Przyznała się do winy. - Nie chciałam go jednak zabić, a postraszyć – twierdzi.
Sąd będzie musiał teraz zdecydować, czy horror, który kobieta przeżywała przez Bogdana K. jest wystarczającą okolicznością, by złagodzić jej wyrok.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
Masz podobny temat? Pisz na: [email protected]