Pies zagryzł 7-letniego Filipka. „Nieproszeni goście zostaną pożarci”.
Komorów to licząca około pół tysiąca mieszkańców wieś. Na skraju miejscowości w piętrowym domu mieszkał 7-letni Filip z dwa lata starszym bratem Jakubem, maleńką siostrzyczką Zosią, mamą Anetą i tatą Stanisławem. Dostępu na posesję strzeże furtka, na której wisi tabliczka z podobizną psa i napisem: „Nieproszeni goście zostaną pożarci”. Nikt w najczarniejszych snach nie przypuszczał, że to zapowiedź ogromnej tragedii, która dotknęła tę szczęśliwą, kochającą się rodzinę.
W czwartek, 9 lutego, po obiedzie Filipek wyszedł na dwór i wypuścił z kojca psa, owczarka niemieckiego. Pół godziny później mama chłopca zauważyła, że jej dziecko leży bez ruchu na ziemi. Razem z mężem wybiegła z domu na ratunek. 7-latek miał liczne rany szarpane w okolicy szyi i twarzy. Rodzice Filipka zadzwonili pod numer alarmowy, ale pech chciał, że w okolicy nie było wolnej karetki.
- Na miejsce jako pierwsi dotarli policjanci, którzy niezwłocznie podjęli reanimację – opowiada Aneta Krawczyk z rawskiej policji. - W dalszej kolejności resuscytację przejęli strażacy oraz załoga karetki pogotowia.
Na miejscu lądował helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety mimo długiej walki o życie Filipka nie udało się go uratować.
- Przez wiele godzin policjanci prowadzili na miejscu czynności pod nadzorem prokuratora – dodaje Aneta Krawczyk.
Do szpitala trafili rodzice zmarłego chłopczyka, którzy w trakcie reanimacji synka doznali szoku.
Pies, który zaatakował dziecko, zabrany na obserwację weterynaryjną
Jak informuje Prokuratura Okręgowa w Łodzi, w czasie zdarzenia na posesji znajdowały się dwa psy, ale oba były zamknięte w kojcu: jeden w typie owczarka niemieckiego, drugi rasy mieszanej. To właśnie ten pierwszy, wszystko na to wskazuje, jest odpowiedzialny za śmiertelne pogryzienie dziecka, zresztą trafił już na obserwację weterynaryjną. - Nadal wyjaśniamy, jak doszło do tego, że oba psy wydostały się z kojca - wiadomo, że w czasie ataku chłopiec przebywał na podwórku sam. Postępowanie w tej sprawie jest prowadzone w kierunku niemyślnego spowodowania śmierci. Nie udzielamy informacji o stanie zdrowia pozostałych członków rodziny 7-latka - mówi Tomasz Szczepanek z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.