Trudno wyobrazić sobie bardziej toksyczny związek. W mieszkaniu pary w jednej z kamienic przy al. Piłsudskiego na łódzkim Widzewie co rusz wybuchały awantury, a kobieta często musiała stamtąd uciekać.
- Niejednokrotnie były takie sytuacje, że Gosia wybiegała na korytarz w samej bieliźnie albo wręcz nago, a on ganiał ją i wyzywał od puszczalskich – opowiadają sąsiedzi.
W ruch szły pięści, a partnerka Michała B. cała posiniaczona, czasem zakrwawiona brała najpotrzebniejsze rzeczy i wyprowadzała się do swojej rodziny. Tam próbowano jej pomóc, jednak miłość do wybranka była silniejsza.
- Ciągle ją bił – wspominają panie Marta (43 l.) i Ewa (42 l.), siostry zamordowanej. - Wyzywał ją, że się puszcza, że go zdradza. Ile to razy ona od niego do nas uciekała. Była masakrowana, ale wracała do niego jak bumerang. Raz wbił jej nożyczki w głowę. Gosia wydobrzała i znowu byli razem. Nie pozwoliła sobie przemówić do rozsądku.
Tragicznego dnia, w maju 2021 roku pani Małgorzata i jej parter byli w odwiedzinach u swoich sąsiadów. Wieczorem wrócili do swojego mieszkania, gdzie znów doszło między nimi do kłótni. Tym razem jednak nie skończyło się na siniakach.
CZYTAJ TEŻ: Zadźgała męża, bo był leniem. Rzeź w Skierniewicach
- Miałem w ręku nóż – opowiadał w trakcie śledztwa Michał B. - Zacząłem nim uderzać w uda, w skroń i żebra. Nerwy mi puściły.
– Zwłoki były zmasakrowane – opowiadają siostry zmarłej.
Mimo tak poważnych, według słów najbliższych, obrażeń sąd uznał, że oskarżony dopuścił się zabójstwa z tzw. zamiarem ewentualnym i za to wymierzył mu karę 12 lat więzienia.