Tragiczne wydarzenia w jednym z mieszkań kamienicy przy ul. Kilińskiego rozegrały się 7 października 2020 roku. Najpierw około godziny 4 nad ranem pogotowie zostało wezwane do młodszej z sióstr, uzdolnionej uczennicy klasy maturalnej liceum plastycznego, Leny, która bardzo mocno wymiotowała. Karetka zabrała ją do szpitala im. Kopernika. Tam niestety nie zdołano jej już pomóc i lekarz stwierdził śmierć nastolatki.
- Zgon właściwie nastąpił już w karetce – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Jeszcze tego samego dnia pod ten sam adres zespół ratownictwa medycznego był wezwany do jej 31-letniej niepełnosprawnej Sonii. Leżąca na łóżku kobieta nie dawała żadnych oznak życia. Początkowo domownicy myśleli, że śpi, dopiero po jakimś czasie zorientowali się, że nie oddycha. - Jej zgon zbiegł się czasowo z powiadomieniem prokuratury przez szpital o śmierci 17-letniej siostry – dodaje Krzysztof Kopania.
Na miejscu pojawił prokurator i biegły medyk, którzy przeprowadzili oględziny. Do badań pobrano próbki wymiocin 17-latki i resztki jedzenia. Jak wynika z relacji jej bliskich przed śmiercią jadła potrawę wegetariańską z boczniakami. Wiadomo, że na ich ciałach nie stwierdzono żadnych obrażeń, a przeprowadzona kilka dni po śmierci sekcja zwłok nie dała odpowiedzi na pytania o przyczyny zgonów, dlatego zlecono dodatkowe badania toksykologiczne.
W międzyczasie śledztwo zostało przeniesione z Prokuratury Rejonowej Łódź – Górna do Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - To postępowanie jest bardzo trudne – wyjaśnia Krzysztof Kopania. - Mamy już wyniki badań toksykologicznych, ale na obecnym etapie nie możemy ich ujawniać. Do przeprowadzenia jest jeszcze wiele czynności. Nikomu nie przedstawiono w związku z tą sprawą żadnych zarzutów.
Jak się dowiedzieliśmy, jedna z wersji śledztwa zakłada, że ich zgon nie nastąpił z przyczyn naturalnych. Czy ktoś więc odpowie za tę tragedię?