Marcin M. pracował w parafii w Wielkiej Woli od wielu lat. Był kościelnym, ale tylko na podstawie umowy ustnej. To mu nie wystarczało, chciał umowę o pracę, o co prosił proboszcza wielokrotnie. Kiedy ten w końcu przedstawił mu dokument, okazało się, że prócz obowiązków kościelnego, nie ma w nim zawartego ani wymiaru czasu pracy, ani wysokości wynagrodzenia, a także nie mógł być podstawą do ubezpieczenia pracownika. Było to na kilka dni przed tragedią. Jak dowiadujemy się w toku sprawy, Marcin B. podpisał umowę, choć go nie satysfakcjonowała. Jak się później okazało, pracował, ale w sobie dusił rozgoryczenie i frustrację, które narastały.
PRZECZYTAJ TEŻ: Krwawe porachunki na łódzkim Widzewie. „Sąsiad chciał mnie zaszlachtować maczetą” [ZDJĘCIA]
Wielka Wola. Kościelny zabił proboszcza parafii, w której pracował
Wszystko w nim wezbrało po alkoholu. Po tym, jak wypił ze znajomym, postanowił udać się do proboszcza i porozmawiać o umowie. Wziął do ręki kostkę brukową, a kiedy usłyszał od księdza, że "przecież ma umowę", nie wytrzymał. Doszło do awantury, podczas której uderzył duchownego kostką w głowę. Był 2 marca 2021 roku. Ksiądz, pomimo wysiłków lekarzy, zmarł w szpitalu dwa tygodnie później.
ZOBACZ: Miała iść do więzienia na kilka lat, sąd wysyła ją na 25. Jest wyrok za zabójstwo Mirona B.
Kościelnego zatrzymano dzień później. Przyznał się do winy. Prokurator domagał się 25 lat więzienia. Sąd jednak wymierzył mu niższy wyrok, między innymi z uwagi na dobrą opinię środowiskową, niekaralność oraz złożenie szczerych wyjaśnień.