Jak informowaliśmy, jeszcze wczoraj śledczy ustalili, że w srebrnym Audi Q7 na podkarpackich numerach rejestracyjnych podróżowało dwóch mężczyzn. Z informacji łódzkiej prokuratury wynikało, że kierowcą mógł być 38-letni łodzianin, a pasażerem jego o 3 lata młodszy kolega. Na jaw wyszły szokujące fakty - w porzuconym aucie znaleziono tzw. dilerki z białym proszkiem oraz puszki po piwie, zakupione prawdopodobnie na pobliskiej stacji benzynowej.
To właśnie kamery monitoringu na stacji zarejestrowały wizerunek mężczyzn. Do ich poszukiwań użyto m.in. psów tropiących oraz dronów. W toku czynności ustalono, że mężczyźni po spowodowaniu wypadku na A1 wydostali się z auta, przeskoczyli na przeciwległy pas autostrady i wbiegli do pobliskiego lasu.
Poszukiwani sprawcy wypadku na A1, którzy porzucili audi, zgłosili się na policję
Mamy potwierdzone informacje, że w czwartek (2.07) przed godz. 20:00 mężczyźni zgłosili się na policję sami. - Dwóch mężczyzn zgłosiło się do jednego z komisariatów pod Częstochową. Powiedzieli dyżurnemu, że uczestniczyli w wypadku drogowym, który miał miejsce na terenie miasta Łodzi - mówi Marzanna Boratyńska z z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
Mężczyźni prawdopodobnie jeszcze dziś zostaną przesłuchani przez prokuratora.
ZOBACZ: Łódź: Dziecko na czworaka prowadzone przez mamę NA SMYCZY. Mieszkańcy zaalarmowali policję
Śmiertelny wypadek na A1. 50-letniego kierowcę wyrzuciło z auta
Przypomnijmy, do wypadku na A1 doszło w czwartek (2.07) około godz. 5:30 pomiędzy węzłami Łódź Wschód i Łódź Górna. Jak wynika ze wstępnych ustaleń policji, 50-letni kierujący hondą civic jechał autostradą w kierunku Gdańska i będąc na 314 km autostrady, w tył jego auta uderzył kierujący audi Q7. Honda odbiła się od barier i podczas gdy wracał na pas ruchu z jej wnętrza wyrzuciło kierującego, który w wyniku odniesionych obrażeń zmarł.
Za spowodowanie wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia sprawcom grozi 12 lat więzienia.