Wszystko zaczęło się w 2002 roku, gdy dziennikarze ujawnili szokujące szczegóły na łamach "Gazety Wyborczej". Proceder polegał na handlu informacjami o zmarłych pacjentach między przedstawicielami pogotowia ratunkowego i zakładów pogrzebowych. Dyspozytor pogotowia miał informować "zaprzyjaźnioną" załogę pogotowia o pacjencie, który zmarł lub jest w bardzo ciężkim stanie. Co istotne, karetka miała znajdować się jak najdalej miejsca zgłoszenia, by jak najbardziej opóźnić udzielenie pomocy. Gdy ratownicy przyjeżdżali na miejsce, najczęściej stwierdzali zgon i wykorzystując rozpacz bliskich zmarłego, "wyręczali" ich w przykrych formalnościach i podawali numer telefonu lub sami dzwonili do zakładu pogrzebowego, który - jak się później okazało - płacił im za informację o "skórze". Stawka wynosiła średnio od 1200 do nawet 2 tysięcy złotych do podziału. Przy kilku zgonach dziennie, były to ogromne pieniądze.
Czytaj też: HORROR na łódzkich Bałutach. Pogotowie wezwane do mężczyzny pociętego maczetą!
Ciąg dalszy pod galerią zdjęć
To jednak nie koniec tych makabrycznych zdarzeń. Zamieszani w aferę przedstawiciele pogotowia nie tylko celowo opóźniali udzielenie pomocy, ale także "pomagali" pacjentom zakończyć żywot, podając im lek zwiotczający mięśnie. Pavulon powodował m.in. zwiotczenie przepony, co powodowało zatrzymanie oddechu. Pacjenci umierali w potwornych męczarniach, dusząc się.
Pavulon to lek, który może być stosowany wyłącznie przez wykwalifikowanych anestezjologów i jest stosowany w szczególnych przypadkach. Gdy okazało się, że zapasy leku zaczęły niespodziewanie wyczerpytać się szybciej niż zwykle, ówczesny dyrektor łódzkiego pogotowia powiązał to z dużą liczbą zgonów i poinformował organy ścigania.
Po wyjściu na jaw makabrycznego procederu, zarzuty postawiono 37 osobom, jednak zamieszanych w niego mogło być kolejnych kilkadziesiąt osób. Jednak na pierwsze wyroki sądu trzeba było czekać kolejne pięć lat. 20 stycznia 2007 roku Sąd Okręgowy w Łodzi skazał dwóch sanitariuszy i dwóch lekarzy. Najwyższy wyrok otrzymał sanitariusz Andrzej N., znany również jako "dokrot Ebrantil". Został on skazany na dożywotnie więzienie. Drugi z sanitariuszy, Karol B. otrzymał wyrok 25 lat więzienia. Niższe kary otrzymali lekarze: Janusz K. - 6 lat i Paweł W. - 5 lat pozbawienia wolności. Były to wyroki nieprawomocne. Dopiero w 2009 roku Sąd Najwyższy oddalił wniesioną kasację i utrzymał wyrok.
W sprawie dodatkowo oskarżono kilkudziesięciu pracowników pogotowia i właścicieli firm pogrzebowych.
Na podstawie dramatycznych wydarzeń w Łodzi, w 2008 roku powstał szwedzki film dokumentalny opisujący aferę "łowców skór".
Czytaj też: Łódź. Kobieta przeszła UDAR i straciła przytomność. Karetka jechała ponad godzinę