To miał być jeden z ostatnich akcentów tegorocznych wakacji. W niedzielę (22.08) tata zabrał swoją 6-letnią córeczkę z rodzinnej Łodzi nad zalew Jeziorsko. W podróży towarzyszył im jeszcze pies. Rodzina, korzystając z ładnej pogody, chciała popływać pontonem.
Około godziny 18 kiedy znajdowali się w pobliżu miejscowości Kościanki koło Turku, na granicy województwa wielkopolskiego i łódzkiego oboje wpadli do wody. Początkowo podawano, że doszło do wywrócenia się pontonu. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji jednak temu zaprzecza. - Mamy ustalonych świadków, którzy twierdzą, że ponton był w swojej normalnej pozycji – mówi se.pl. - Nieprawdziwe są również podawane wcześniej informacje, że dziewczynka miała założoną kamizelkę ratunkową.
6-latce na pomoc rzucili się świadkowie wypadku. Udało im się ją wyciągnąć na brzeg i wezwać pomoc. Była nieprzytomna. Helikopterem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportowano ją do szpitala.
Polecany artykuł:
Na miejsce wezwano służby ratunkowe. Pierwsze informacje były takie, że 6-latka ma rodzeństwo. Dlatego początkowo były podejrzenia, że do wody mogło wpaść więcej osób. Po rozpytaniu świadków okazało się jednak, że na pontonie przebywała tylko z ojcem.
- Niestety działania ratunkowe zmieniły się w poszukiwawcze – relacjonują ratownicy z WOPR w Zduńskiej Woli. - Mężczyzna został znaleziony i wyciągnięty po około 50 minutach. Niestety akcja reanimacyjna nie powiodła się. Przypominamy pływajcie w kamizelkach.
Przyczyny tragedii wyjaśniają teraz policjanci.
Polecany artykuł: