Łódź. Ruszył proces Eweliny P. Urodziła dziecko w pustostanie i je tam zostawiła
Kobieta jeszcze niedawno była zatrudniona jako sprzedawczyni na stoisku z owocami na Rynku Bałuckim w Łodzi. Dziś przebywa w areszcie. Trafiła tam po tym, jak 15 kwietnia br. w pustostanie przy ul. Zgierskiej, kilkaset metrów od miejsca jej pracy, znaleziono porzuconą, maleńką dziewczynkę. Wychłodzone dziecko, w stanie skrajnej hipotermii, z temperaturą ciała zaledwie 28 stopni, zostało przewiezione do jednego z łódzkich szpitali, gdzie lekarze uratowali mu życie. We krwi dziecka ujawniono ponadto amfetaminę.
Matka noworodka została zatrzymana przez policjantów kilkanaście godzin po porodzie. Usłyszała zarzut usiłowania zabójstwa, a w środę, 26 listopada, w sądzie rozpoczął się jej proces. Ewelina P. przyznała się do winy, jednak odmówiła składania wyjaśnień. Z jej zeznań składanych w trakcie śledztwa wynika, że ukrywała ciążę przed swoim partnerem.
- Dziecko urodziło się nóżkami do przodu. Zawinęłam je w reklamówkę i poszłam do domu. Chciałem po nie wrócić, ale jakaś dziwna siła mnie przed tym powstrzymywała - mówiła podczas przesłuchania przed prokuratorem.
Na pytanie swojego obrońcy, czy chciała śmierci córeczki, odparła, że nie miała takich zamiarów.
Mała Wiktoria po pobycie w szpitalu trafiła na kilka tygodni do ośrodka preadopcyjnego Tuli Luli przy łódzkiej Fundacji Gajusz. Dziś jest już w rodzinie zastępczej, gdzie znalazła miłość, której zabrakło jej własnej matce. Ewelinie P. za usiłowanie zabójstwa córeczki grozi nawet dożywotni pobyt w więzieniu.