Ich ostatni adres to Starowa Góra - granicząca z Łodzią spora, licząca blisko 3 tysiące mieszkańców wieś, leżąca przy drodze wyjazdowej w kierunku Katowic. Od dłuższego czasu miejscowość przeżywa prawdziwy boom. Jak grzyby po deszczu rosną tu nowe budynki mieszkalne, do których nader chętnie sprowadzają się miastowi ze stolicy województwa.
Ale jest jeden dom, który od dawna stoi pusty. Schowany nieco na uboczu, przy spokojnej uliczce Parterowej, zaniedbany, nadgryziony zębem czasu. W 1998 roku wprowadziła się do niego pięcioosobowa rodzina. Dom własnymi rękoma budował i wykańczał Krzysztof Bogdański, głowa rodu. Razem z nim zamieszkali jego żona Bożena, dzieci Małgorzata i Jakub oraz matka mężczyzny, pani Danuta, która pięć lat wcześniej przeszła udar mózgu i pozostawała pod opieką syna.
Powodziło im się nieźle. Pan Krzysztof prowadził firmę, która zajmowała się serwisem telefonów komórkowych i sprowadzała z zagranicy części komputerowe, dzieci uczyły się w prywatnych szkołach, rodzina kupiła nowe auto – volvo s70.
Dobra passa nie trwała jednak długo. Na początku XXI wieku Polskę zaczął zalewać tani sprzęt komputerowy z Chin, a Bogdański nie był w stanie sprostać konkurencji i tracił klientów. Oszczędności rodziny topniały, a oni nadal chcieli żyć na takim samym poziomie, jak wcześniej. Musieli pożyczać pieniądze. Finansowa pętla na szyi zaczęła zaciskać się jednak coraz bardziej.
Nadszedł w końcu 2003 rok. Ledwo wiążący koniec z końcem Bogdańscy wpadli na pomysł otworzenia biura podróży, które miałoby obsługiwać zagraniczne wycieczki Polaków. Jeszcze w marcu pani Bożena dzwoniła do znajomych, by pożyczyć na ten cel gotówkę. W tym samym czasie kobieta i jej mąż zrobili maksymalne debety na swoich kartach kredytowych.
9 kwietnia Bogdańska rozmawiała przez telefon ze swoją siostrą Danutą. Po raz pierwszy przyznała wówczas, że rodzina ma kłopoty. Dwa dni później Danuta przyjechała do rodzinnego domu swojej siostry do Starowej Góry, ale Bożeny już nie zastała. Bogdański zbył ją niezbyt grzecznie i zamknął przed nosem drzwi. Niedługo potem pod jego willą zjawił się teść. Starszy pan usłyszał, że jego córka razem z dziećmi wyjechała do Wrocławia. Krzysztof miał tam do nich dołączyć, by wspólnie pojechać na święta wielkanocne do przyjaciół mieszkających w Niemczech.
Mężczyzna był jeszcze widziany w swoim domu w Wielki Piątek, 18 kwietnia. Po świętach i po nim nie było już śladu. Pięć osób – 42-letni wówczas Krzysztof, 44-letnia Bożena, 16-letnia Małgosia, 12-letni Jakub i 66-letnia Danuta – rozpłynęło się w powietrzu.
Na początku maja 2003 roku do policji wpłynęło zawiadomienie o ich zaginięciu. Śledczy rozpoczęli poszukiwania, a z czasem na jaw zaczęły wychodzić coraz większe tajemnice Bogdańskich. Okazało się, że kilka banków pod zastaw tego samego domu pożyczyło im blisko 400 tysięcy złotych, a ich łączne długi opiewały na kwotę zbliżoną do miliona. Jednocześnie policjanci ustalili, że tuż przed zniknięciem rodzina zgromadziła około stu tysięcy złotych w gotówce.
Dom Bogdańskich został bardzo dokładnie przebadany przy użyciu lamp ultrafioletowych, kamer termowizyjnych i sond. Przekopano całą działkę przed budynkiem, a psy szkolone do poszukiwania zwłok sprawdziły rozległy teren wokół posesji. Nie znaleziono żadnych śladów mogących świadczyć, że doszło do zabójstwa bądź rozszerzonego samobójstwa.Dlatego śledczy zakładają inną hipotezę – ich zniknięcie zostało doskonale zaplanowane. Za Krzysztofem, Bożeną i panią Danutą wystawiono listy gończe w związku z popełnieniem przestępstwa oszustwa na szkodę banków, które udzieliły kredytów pod zastaw domu, a do ich poszukiwań włączył się Interpol. Niestety mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań, nawet w najbardziej odległych zakątkach świata, nie natrafiono na żaden ich ślad.
Dwa lata temu, w 2021 roku specjaliści z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi na podstawie dostępnych danych Bogdańskich stworzyli ich prawdopodobne wizerunki. Tak mogą wyglądać dziś! Zapraszamy do oglądania naszej galerii. Czy dzięki temu ta zagadka zostanie w końcu rozwiązana?
Listen on Spreaker.