- We wtorek rusza proces Sebastiana M., oskarżonego o spowodowanie wypadku na A1. Sprawa wywołuje ogromne emocje w całej Polsce. Na drodze zginęła trzyoosobowa rodzina.
- Do wypadku doszło we wrześniu 2023 roku. Świadkowie przekazali dziennikarzom przerażający opis. Na drodze pojawiły się m.in. należące do ofiar rzeczy, w tym buciki, zabawki i ubrania 5-letniego Oliwiera.
- Sprawę szeroko opisujemy w "Super Expressie". W tym materiale przypominamy, jak doszło do drogowego dramatu na A1.
Proces Sebastiana M.
Sebastian M. to postać, która po dziś dzień wywołuje ogromne emocje. 34-latek to według prokuratury w Katowicach, do której przeniesiono śledztwo w tej sprawie, domniemany sprawca śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 w Sierosławiu pod Piotrkowem Trybunalskim, gdzie zginęła 3-osobowa rodzina. Jego sprowadzenie do Polski to pierwszy taki przypadek w historii.
Czytaj więcej: Rusza proces w sprawie wypadku na A1. Podejrzany został sprowadzony ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich
Trzyosobowa rodzina spłonęła na A1. Świadkowie o kierowcy BMW
Do mediów przedostały się wstrząsające relacje świadków wypadku na A1 pod Piotrkowem Trybunalskim, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Martyna, Patryk i ich synek Oliwier wracali 16 września znad morza do rodzinnego Myszkowa na Śląsku, gdy ich kia uderzyła w bariery energochłonne. Jak wynikało z wielu opublikowanych w internecie nagrań, ich auto zderzyło się wcześniej z poruszającym się z ogromną prędkością BMW, za kierownicą którego siedział 31-letni mężczyzna. W samochodzie ofiar wybuchł pożar, a one same nie mogły się wydostać z płonącego auta - świadkowie twierdzili, że słyszeli ich głosy wołające o pomoc. Jak informowali strażacy, oba pojazdy biorące udział w wypadku znajdowały się w odległości ok. 200 m, a dwóch z trzech mężczyzn z BMW potrzebowało w dodatku pomocy medycznej. Prowadząca w tej sprawie śledztwo Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim informowała jednak o przebiegu zdarzenia w oszczędnych słowach.
- Prawdopodobnie doszło do nieustalonego zjechania samochodu marki Kia i uderzenia w bariery, BMW prawdopodobnie zahaczyło o ten samochód. To są wszystko hipotezy. Wszystkie są weryfikowane i badane - powiedziała rzeczniczka jednostki Magdalena Czołnowska.
Kierowca BMW "siedział jak szczur przy aucie"
Jak dodają śledczy, kierowcy BMW zatrzymano prawo jazdy i przebadano go na obecność alkoholu i środków odurzających, ale niczego nie wykryto. Niezależnie od tego pobrano od niego krew do dalszych badań. Jak ujawnił ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, 31-latek jechał z prędkością co najmniej 253 km/h. To nie wszystkie przerażające informacje o kulisach wypadku na A1, bo dziennikarze fakt.pl dotarli do kolejnych świadków zdarzenia. Jak mówią, chwilę po tragedii na drodze widać było porozrzucane rzeczy należące do ofiar, w tym buciki, zabawki i ubrania 5-letniego Oliwiera. Inni dodają, że kia, w której wybuchł pożar, wyglądała jak kula ognia. Część osób zwróciła również uwagę na zachowanie kierowcy BMW.
- Nawet nie wyszedł do nas, by cokolwiek pomóc. Nic. Siedział jak szczur przy aucie, 200 metrów dalej - wspominali w rozmowie z dziennikarzami.
Zobacz też: Sebastian M. i szokujące zachowanie po wypadku na A1. "Jakby wjechał w kosz na śmieci"
