Przypomnijmy, do zdarzenia miało dojść w miniony poniedziałek (3.08.2020). Mama dziewczynki szczegółowo opisała jego przebieg. - Około godziny 16:44 na przystanku przy ul. Zaolziańskiej w stronę Kurczaków, gdzie usiłowaliśmy wysiąść, kierowca tramwaju zatrzymał się, po czym po bardzo krótkiej chwili od podjechania na przystanek, zamknął drzwi. Zamknął je w trakcie dawania sygnału do zamknięcia, kiedy byłyśmy już przy schodkach. Drzwi ścisnęły mnie i dziecko w trakcie schodzenia po stopniach. Zatrzaskujące się drzwi, zepchnęły dziecko na tory - w szczelinę pomiędzy przystankiem, a tramwajem, a ja wraz z mężem zostaliśmy uwięzieni w środku pojazdu - opisała z przejęciem mama 4-latki.
Jak podała, dziewczynka bardzo płakała i krzyczała. - Osoby stojące na przystanku wołały i krzyczały do motorniczego, który w ogóle nie reagował. Kobieta, która znajdowała się na przystanku, podbiegła i wyciągnęła małą spod tramwaju, po czym krzyknęła do motorniczego, że dziecko znajduje się na szynach - kontynuuje.
Z relacji mamy dziewczynki wynika, że tuż po tym, jej mąż podbiegł do motorniczego, "aby ten wysiadł, oraz z pytaniem czy wie, co się stało". - Mąż był bardzo roztrzęsiony, a motorniczy sprawiał wrażenie oburzonego tym, że nie może już ruszyć i opóźniliśmy jego przejazd, zwyzywał męża, po czym jak gdyby nic się nie stało... odjechał! - mówiła zszokowana kobieta.
Rodzice postanowili niezwłocznie złożyć skargę do MPK.
Dziecko przytrzaśnięte drzwiami przez tramwaj. Co pokazują zapisy z czarnej skrzynki?
Motorniczy przez ostatnie dwa dni miał wolne. Dziś ma złożyć wyjaśnienia w tej sprawie. W międzyczasie, MPK sprawdziło zapisy z czarnej skrzynki tramwaju, które dotyczą czasu otwarcia i zamknięcia drzwi na przystanku przy ul. Zaolziańskiej. - Postój z otwartymi drzwiami trwał 26 sekund (od 16:42:34 do 16:43:00). Natomiast tramwaj odjechał 4 sekundy po zamknięciu drzwi (16:43:04), czyli zgodnie z relacją rodziców w tym czasie dziewczynka musiała zostać przytrząśnięta drzwiami, wpaść pod tramwaj i zostać spod niego wyciągnięta przez kobietę stojącą na przystanku - mówi Agnieszka Magnuszewska, rzecznik prasowy MPK-Łódź.
We wtorek (4.08) wieczorem do łódzkiego przewoźnika zgłosiła się też pasażerka, która była świadkiem zdarzenia. - Twierdzi, że motorniczy zamknął drzwi później niż zasygnalizował zamiar ich zamknięcia dzwonkiem. Nie nastąpiło to w tym samym czasie. Pasażerka podkreśla też, że mama dziewczynki namawiała ją do opuszczenia tramwaju już po sygnale zamknięcia drzwi. Według relacji świadka motorniczy mógł nie widzieć, że dziewczynka została przytrzaśnięta - opisuje rzecznik MPK. - Mamy nadzieję, że zgłosi się do nas więcej świadków tego zdarzenia - dodaje.
Jak dodaje Agnieszka Magnuszewska, zdarzenie miało miejsce w pierwszych drzwiach w drugim wagonie. - Na tym skosie motorniczy mógł nie zauważyć zdarzenia - przekonuje.
- To dla mnie jakiś absurd, żaden przeciętny pasażer nie jest w stanie oceniać takich rzeczy, a na nas wylała się fala hejtu, która naprawdę w tak stresującej sytuacji zadaje nam ból - komentuje medialną odpowiedź MPK Łódź mama 4-latki.
DALSZY CIĄG SPRAWY: PRZYTRZAŚNIĘCIE DZIECKA przez drzwi tramwaju. Stanowisko motorniczego i relacje świadków! [NOWE FAKTY]
Czytaj więcej o sprawie: