Zatłukli go trzonkiem od siekiery na oczach żony. Ruszył proces ws. brutalnego napadu i zabójstwa biznesmena spod Piątku

i

Autor: SHUTTERSTOCK Zatłukli go trzonkiem od siekiery na oczach żony. Ruszył proces ws. brutalnego napadu i zabójstwa biznesmena spod Piątku

Przerażająca zbrodnia pod Piątkiem

Ruszył proces pary z Ukrainy ws. brutalnego napadu i zabójstwa biznesmena spod Piątku. Przerażający opis zbrodni

2022-10-18 17:40

Przed sądem w Łodzi ruszył we wtorek (18 października) proces 41-letniego obywatela Ukrainy Mykoła L. i dwa lata młodszej Ukrainki Tamary B. Para odpowie za brutalny napad rabunkowy na biznesmena pod Piątkiem (Łódzkie). Mężczyzna zmarł. Sprawa będzie toczyła się zamkniętymi drzwiami.

Mężczyzna oskarżony jest o zabójstwo i grozi mu kara dożywocia, a kobieta o pomoc w rozboju, co zagrożone jest karą do 15 lat więzienia. Jej rola miała polegać na tym, że przywiozła bandytów fiatem punto i odwiozła z miejsca napadu.

Do rozboju zakończonego zabójstwem 53-letniego biznesmena doszło w czerwcu ubiegłego roku w jednej ze wsi w gminie Piątek (pow. łęczycki), w której mieszkała ofiara oraz jego 50-letnia żona. Napastnicy skatowali trzonkami od siekiery Marcina S. oraz dotkliwie pobili jego małżonkę Ewę. Ciosy zadane mężczyźnie okazały się śmiertelne. Bandyci zrabowali z domu m.in. gotówkę, złoty zegarek, złoty pierścionek z brylantem, wartościową odzież oraz złote monety z wizerunkami królów polskich. Straty oszacowano na ponad 350 tys. zł.

We wtorek na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym w Łodzi usiedli 41-letni Mykoła L. z Krzywego Rogu, z wykształcenia inżynier mechanik oraz 39-letnia księgowa Tamara B. z Melitpolu. Nie udało się zatrzymać trzeciego sprawcy Jarosława D., który uciekł z Polski.

Na sali obecna była wdowa po Marcinie S. oraz jego córka.

Obie strony wnioskowały o wyłączenie jawności procesu, do czego przychylił się skład sędziowski pod przewodnictwem sędziego Tomasza Krawczyka.

Jak argumentował pełnomocnik rodziny ofiary adwokat Bartosz Tiutiunik, proces powinien toczyć się za zamkniętymi drzwiami ze względu na interes prywatny oraz dobro rodziny.

"Przedmiotem tej sprawy jest zdarzenie, w którym uczestniczyła pani Ewa S., w którym zmarł jej mąż oraz ojciec drugiej z pań. To okoliczności, które powodują, że z uwagi na traumę z jednej strony, czyli bezpośrednie przeżycia, a z drugiej strony chyba zrozumiałe dla każdego pragnienie żałoby, panie nie chcą żeby ta sprawa była przedmiotem oglądu publicznego, a takim byłaby, gdyby sąd wyraził zgodę na utrwalanie przebiegu rozprawy przez środki masowego przekazu" – przekonywał.

Napad miał miejsce 4 czerwca ub.r. w jednej z miejscowości w powiecie łęczyckim.

Około godziny 22.30 na teren nieruchomości zamieszkiwanej przez biznesmena i jego żonę wtargnęli zamaskowani napastnicy. Mieli ze sobą długie, grube trzonki od siekiery, a na twarzach maski z wizerunkiem trupiej czaszki. Jako pierwszy skatowany został w garażu 53-latek.

Kobieta znajdowała się na pierwszym piętrze domu, gdzie została napadnięta podczas pakowania walizek na urlop w Grecji. Sprawcy uderzyli ją kilkukrotnie w głowę oraz zakneblowali i skrępowali jej ręce i nogi. Następnie zaczęli przeszukiwać dom. Niebawem na miejscu pojawili się policjanci powiadomieni przez osoby, które słyszały niepokojące sygnały dobiegające z domu pokrzywdzonych.

Małżeństwo trafiło do szpitala. Nie udało się uratować 53-latka, który w następstwie rozległych urazów, zwłaszcza głowy, zmarł.

Dzięki zebranym na miejscu zbrodni dowodom zatrzymany został 41-letni Mykoła L. oraz młodsza od niego dwa lata partnerka. Jak ustalono, oskarżony znał wcześniej swoje ofiary, wykonywał u nich prace remontowe. Miało dojść między nimi do nieporozumienia na tle wzajemnych rozliczeń.

Wcześniej, przygotowywał się do napadu wraz ze swoim 33-letnim znajomym, także obywatelem Ukrainy. Nabył w jednym z marketów budowlanych trzonki, a także rękawiczki, maski i ciemną odzież. Chcieli okraść pokrzywdzonych. Razem udali się w pobliże ich domu, w celu dokonania rozboju, samochodem kierowanym przez 39-letnią kobietę. Ona także następnie odwiozła ich z jednej z pobliskich miejscowości do Łodzi.

Podczas przesłuchania w śledztwie, 41-latek przyznał się do zarzutów. Nie przyznała się natomiast do popełnienia zarzucanego czynu 39-letnia kobieta. Potwierdziła jedynie przewiezienie mężczyzn w pobliże Kutna, a następnie odbiór w godzinach nocnych z jednej ze stacji benzynowych.

Sonda
Czy dożywocie to odpowiednia kara za zabójstwo?
Kompletnie pijany rowerzysta zabił kobietę. Tragiczny wypadek w Zielonej Górze